Okres wakacyjny nie sprzyja z reguły ciekawym wydarzeniom na scenie bokserskiej, jednak w tym roku szczególnie polscy kibice na brak ciekawych pojedynków w tym czasie nie będą mogli narzekać. Już pierwszego dnia kalendarzowego lata tj 21 czerwca czeka nas niezwykle interesująca walka jedynego obecnie posiadacza mistrzowskiego pasa rodem z Polski czyli Krzysztofa Diablo Włodarczyka. Jego rywalem na moskiewskim ringu będzie faworyt gospodarzy mistrz olimpijski z Pekinu oraz niepokonany na zawodowych ringach Rachim Czachkijew. Przed Diablo jedna z trudniejszych walk w karierze, a już z całą stanowczością można stwierdzić, że najcięższa obrona zdobytego w 2010 r tytułu federacji WBC.
30-letni Ingusz reprezentujący Rosję, a zamieszkujący Niemcy początkowo siał postrach na zawodowych ringach nokautując kolejnych rywali, postawił mu się dopiero nasz bardzo odporny na ciosy tester Łukasz Rusiewicz, który dwukrotnie wytrwał z nim cały dystans. W kolejnych pojedynkach Czachkijew przeplatał lepsze występy ze słabszymi, udało mu się chociażby jako pierwszemu znokautować innego byłego świetnego amatora Michaela Simmsa, mimo wysokiej punktowej wygranej przeciętnie zaprezentował się za to w swojej ostatniej walce stoczonej w listopadzie ubiegłego roku na tle co najwyżej solidnego Andresa Tylora z USA. Mimo wahań formy Ingusz pozostaje bardzo groźnym rywalem i z całą pewnością w piątkowej walce możemy spodziewać się jego najlepszej dotychczasowej wersji. Niezwykle silny fizycznie, bijący bardzo mocno z obydwu rąk i stosujący ciągły pressing Ingusz będzie dla Diablo niezwykle trudnym orzechem do zgryzienia. W mojej opinii zbyt trudnym. Po prostu wydaje się mi się, że reprezentant Rosji będzie dla Włodarczyka zbyt aktywny w ringu, a taktyka, która sprawdziła się w walce z napompowanym do wagi cruiser Greenem tym razem nie przyniesie zamierzonego skutku. Schowanemu za podwójną gardą Włodarczykowi trudno zrobić krzywdę, stąd przewiduje punktowe zwycięstwo Czachkijewa, który chociaż co prawda nigdy nie walczył na dystansie 12 rund to z wytrzymaniem tempa walki Polaka nie powinien mieć większych problemów. Oczywiście nie odbieram całkowicie szans Diablo, w końcu to on jest mistrzem, a że puncher za którego uchodzi zawsze ma szansę nie muszę nikomu przypominać. Szkoda tylko, że ze swojej siły ciosu Diablo korzysta tak rzadko. W razie porażki sztab Włodarczyka będzie zmuszony skorzystać z klauzuli rewanżu, tym samym pod koniec roku możemy spodziewać się rewanżu obydwu pięściarzy.
Już 6 dni później 28 czerwca do ringu
w amerykańskim Jacksonvillepo po raz kolejny wyjdzie Grzegorz Proksa. Rywalem
odbudowującego się po porażce ze świetnym Giennadijem Gołowkinem Polaka będzie
były mistrz WBC w wadze jr średniej i zwycięzca pierwszej edycji bokserskiego
show ,,The Contender" Sergio ,,The Latin Snake" Sergio Mora.
Amerykanin mimo braku mocnego ciosu należy do bardzo niewygodnych rywali.
,,Śliski", dużo klinczujący nie daje swoim często lepszym boksersko
rywalom rozwinąć skrzydeł. O dyskomforcie walki z Morą przekonali się m.in Ishe
Smith i Ś. P. Vernon Forrest, którzy przegrywali z nim nie jednogłośną decyzją
sędziów oraz Shane Mosley, który wywalczył tylko remis. Co prawda Mora uległ
ostatnio dwukrotnie Brianowi Verze, ale jego styl pozostał niezmienny, a same
werdykty obydwu walk były bardzo kontrowersyjne. Kolejnym utrudnień dla Polaka
będzie przewaga w warunkach fizycznych aż 10 cm wyższego rywala. Mimo wszystko
stawiam na punktowe zwycięstwo nieszablonowo walczącego Polaka, choć sama walka
może nie być szczególnie ładna dla oka. Warto dodać, że ewentualne zwycięstwo
może być dla Proksy przepustką do walki o tytuł IBF ze zwycięzcą starcia Geale -
Barker, tym samym o motywację Super G możemy być spokojni.
Na kolejne emocje z
udziałem naszego rodaka poczekamy niemal równo miesiąc, kiedy to 27 lipca w
nieokreślonym jeszcze bliżej miejscu w Meksyku dojdzie do starcia Przemysława
Majewskiego z miejscowym faworytem Marco Antonio Rubio. Stawką 12-rundowej
walki będzie tymczasowy tytuł WBC wagi średniej, wypuszczony w obieg z racji
kontuzji pełnoprawnego mistrza tej federacji Sergio Martineza. Mimo, że
Meksykanin od lat zaliczany jest do ścisłej czołówki wagi średniej, to w jego
rekordzie trudno doszukać się zwycięstw nad klasowymi rywalami. Jego umiejętności
wystarczają za to na stosunkowo łatwe wygrane nad średniakami i drugoligowcami,
a wydaje się, że niestety tylko do tych grup pięściarzy można zakwalifikować
boksującego za Oceanem Polaka. Po przykrej porażce przez KO z rąk dużo
mniejszego i ściągniętego w ostatniej chwili Kolumbijczyka Torresa pod koniec
2011 r Majewski wygrał co prawda kolejne cztery starcia, ale jakość jego
oponentów, a przede wszystkim styl ich odnoszenia nie napawa optymistycznie
przed walką z tak doświadczonym i mocno bijącym rywalem jak Rubio. Jestem
pewny, że The Machine da z siebie wszystko i przygotuje formę życia, ale moim
zdaniem nie wystarczy to pokonania Meksykanina, który wygra walkę przed czasem.
3 sierpnia to z kolei data powrotu na ring najbardziej znanego polskiego
pięściarza jakim niewątpliwie jest Tomasz Adamek. Już od kilku miesięcy jako
rywala po stosunkowo długiej jak na Adamka przerwie anonsowano mniej
wymagającego rywala. Takim właśnie jest ostatecznie zakontraktowany 32-letni
Amerykanin Tony Grano, który w ubiegłym roku odniósł jednak dwa zwycięstwa
przed czasem nad dwoma rozpoznawalnymi pięściarzami wagi ciężkiej Davarrylem
Williamsonem i Brianem Minto. Dzięki tym wiktoriom Grano wskoczył nawet na
chwilę do pierwszej 10-tki rankingu WBC, ale jego marzenia o dalszych podbojach
królewskiej kategorii rozwiał w kwietniu tego roku niejaki Eric Molina,
kojarzony głównie z porażki w pierwszej rundzie z Chrisem Arreolą. Grano w
ringu wyróżnia się przede wszystkim siłą fizyczną i mocnym ciosem, a o tym, że
nie można tych cech u Amerykanina lekceważyć niech świadczy fakt, że mimo
wyraźnej straty punktowej udało mu się zafundować nokdaun w 12 rundzie walki wspomnianemu
Molinie. Amerykanin to cały czas jednak pięściarz o dosyć prostej budowie,
którego pokonanie ciągle marzącemu o drugiej mistrzowskiej szansie Adamkowi nie
powinno sprawić większych problemów. Ja sam mam nadzieję, że blisko 8
miesięczna przerwa wpłynęła pozytywnie na Polaka i w najbliższej walce będzie
dużo świeższy i mobilny niż w grudniowym starciu Cunnighamem. Dostrzegając
analogie między pokonanymi w 5 rundzie przez Adamka Walkerem i Maddalone, a Grano
stawiam na zwycięstwo Górala przed czasem. Co prawda znając charakterystykę
Adamka jako pięściarza wagi ciężkiej trudno przewidywać jego zwycięstwa przez
KO, to wierzę, że tym razem ta sztuka mu
się uda.
Ostatnim póki co potwierdzonym
terminem do pogrubienia przez fanów pięściarstwa w Polsce grubą kreską w
kalendarzu jest data 16 sierpnia. Wtedy to na stadionie bejsbolistów ,,White
Sox” w Chicago przed trudnymi wyzwaniami staną Artur Szpilka i Andrzej Fonfara.
Ten pierwszy już po raz drugi skrzyżuje rękawice z bojowym Mike'm Mollo. Ich
pierwsze starcie na początku roku, które w założeniu miało być dla Szpilki
łatwym zwycięstwem nad mającym znane nazwisko, ale będącym po 2,5 letniej
przerwie rywalem okazało się na tyle dramatyczną i przypadającą gustom kibiców
walką, że telewizja ESPN już chwilę po jej zakończeniu zapragnęła rewanżu.
Obraz sierpniowej walki nie powinien diametralnie różnić się od starcia z
lutego. Walka z Minto pokazała, że Szpilka ciągle słabo radzi sobie z
agresywnymi i przypierającymi go do lin rywalami, spodziewać się za to należy
dużo lepiej przygotowanego, zwłaszcza kondycyjnie Mollo. Faworytem tego
pojedynku ciągle pozostaje jednak 24-letni Polak i to nie tylko z racji
ostatecznego nokautu na Mollo podczas lutowej gali. Szpilka po prostu jest lepszym
bokserem od Amerykanina i udowadniał to długimi fragmentami tamtego starcia. Sztab
Polaka z pewnością również wyciągnął odpowiednie wnioski z popełnionych wówczas
przez niego błędów. Pytanie tylko czy dotrą one do samego zainteresowanego. Mam
taką nadzieję, w innym przypadku Szpilka po raz kolejny może mieć ,,ciepło”.
Mój typ to drugie zwycięstwo Szpilki, tym razem jednak na pełnym dystansie. Tuż
po tym starciu w głównej walce wieczoru na gali transmitowanej przez ESPN w
cyklu ,,Friday Night Fights” rękawice skrzyżują 26-letni Andrzej Fonfara oraz były
champion federacji WBA Gabriel Campillo. Rekord Hiszpana jest bardzo mylący. Nie
mający mocnego zaplecza promotorskiego wszystkie swoje istotne walki toczył na
ringach rywali, a doskonale wiemy co to oznacza w boksie zawodowym. W takich
okolicznościach Campillo został okradziony przez ,,Panów z ołówkami” ze zwycięstw
z Shumenovem, Cloudem i Muratem. Campillo to jeden z najlepiej wyszkolonych pięściarzy
w swojej kategorii, ewidentnie brakuje mu jednak siły ciosu, sam też do
najodporniejszych nie należy. Spychany do defensywy często nie radzi sobie z
naporem rywala co pokazały przegrane przez niego walki przed czasem z Ukraińcem
Użelkowem i siejącym ostatnio postrach w kategorii półciężkiej Rosjaninem
Kowaliewem, czy też pierwsza runda pojedynku z Cloudem. W tych właśnie mankamentach
Hiszpana upatruję szanse Fonfary, który bardzo dobrze wpisuje się w typ niepreferowanych
przez Campillo rywali. Zasadne wydaje się również pytanie o dalszą motywację
34-latka. Wielokrotnie oszukiwany może po prostu nie być już w stanie wykrzesać
z siebie z maksimum , niezbędnego do toczenia pojedynków na tym poziomie.
Styczniowa walka z Kowaliewem pokazała, że coś może być na rzeczy. Motywacji z kolei na pewno nie zabraknie
Fonfarze, któremu pokonanie znanego rywala może otworzyć drogę do oczekiwanej
walki o tytuł. Całość składa mi się na
wygraną Polaka przed czasem, która po zwycięstwie nad Glenem Johnsonem byłaby
najcenniejszym skalpem w jego krótkiej przecież ciągle karierze.
Po walkach Polaków w Chicago do zakończenia kalendarzowego lata pozostanie jeszcze ponad miesiąc, miejmy nadzieję, że do tego czasu zakontraktowana zostanie jeszcze co najmniej jedna duża walka z udziałem naszego pięściarza. Walka, w której faworyt nie będzie znany z góry, bo jak kończy się sztuczne hodowanie rekordów doskonale wiemy. Póki co już w piątek wygodnie siadamy w fotelach przed ekranami (monitorów komputerów) i startujemy. Emocji w najbliższym czasie czasie zabraknąć nie powinno.
www.camelbet.com zakłady bukmacherskie
OdpowiedzUsuń